Piłkarze Strykowa byli zdecydowanymi faworytami pojedynku ze zgierskim Borutą, ale po emocjonującym pojedynku padł remis.
+ Zjednoczeni Stryków - Boruta Zgierz 1:1 (1:1)
Bramkę dla Strykowa zdobył w 2 min. Adam Patora.
Zjednoczeni: Tyburski – Bełdziński, Sender, Wróblewski, Błaszczyk (w 61 min. Turczyn) – Hinc (71 Wielemborek), Kluge (58 Dyhdalewicz), Lenart, Król (45 Balcerek) – Ł. Nagański, Patora.
Kibice w Strykowie mogą czuć się rozgoryczeni. W dwóch ostatnich pojedynkach u siebie Zjednoczeni Stryków nie odnieśli zwycięstwa. O ile porażka 0:1 z Mechanikiem Radomsko była dość pechowa, to w spotkaniu z Borutą Zgierz nikt nie wyobrażał sobie innego scenariusza niż pewne zwycięstwo. Tak się jednak nie stało, bowiem podopieczni trenera Tomasza Szcześniaka zremisowali 1:1 z walczącymi o byt w IV lidze zgierzanami.
W spotkaniu zabrakło trzech podstawowych do tej pory zawodników Jakuba Szarpaka, Grzegorza Gałeckiego oraz Macieja Rutkowskiego. Szczególnie brak tego ostatniego był bardzo widoczny, gdyż w obronie strykowianie po prostu sobie nie radzili. Mecz w Strykowie miał swoje podteksty, po pierwsze było to spotkanie w ramach derbów powiatu zgierskiego, po drugie kierownikiem drużyny Zjednoczonych jest zasłużony dla zgieskiego klubu działacz Pan Marek Gałkowski i wreszczie po trzecie w Strykowie gra były zawodnik Zgierza Adam Patora, który zdobywał bramki dla Boruty jeszcze w tamtym sezonie. Początek był jednak wymarzony. Już pierwsza akcja Zjednoczonych dała prowadzenie. Nagański zagrał prostopadłą piłkę do Patory, a ten będąc sam na sam z bramkarzem zewnętrzną częścią stopy bez problemów trafił do siatki. Kilka minut później znów z dobrej strony pokazał się Patora, który mocno uderzył z 12 m, ale bramkarz odbił piłkę przed siebie, a dobitka Hinca okazała się mocno niecelna. W 10 min. goście powinni wyrównać. Napastnik Zgierza wyszedł sam na sam z Tyburskim, minął bramkarza Strykowa i oddał strzał, ale świetne do obrony wrócił kapitan Zjednoczonych Tomasz Lenart, który wślizgiem wybił piłkę z linii bramkowej i uratował drużynę przed stratą bramki. Otwarta gra od pierwszych minut z obu stron mogła się podobać kibicom. Nastroje w Strykowie byłby jeszcze lepsze gdyby w 15 min. Patora wykorzystał stuprocentową okazję. Najskuteczniejszy gracz Zjednoczonych znów urwał się obrońcom i stanął oko w oko z bramkarzem Boruty. Patora minął golkipera, zszedł do boku i zamiast uderzyć z lewej nogi do pustej bramki przełożył piłkę na drugą nogę i dopiero oddał strzał. W tym czasie obrońca Zgierza ofiarnie, ale zdążył z interwencją i wybił strzał z linii bramkowej. Kilka minut później kolejna bramkowa okazja tym razem ze strony gości. Dośrodkowanie z prawej strony spadło wprost pod nogi niepilnowanego na dalszym słupku gracza Boruty, który decyduje się na strzał z woleja i minimalnie chybia. Zjednoczeni pozwalali gościom na zbyt dużo i to mogło się wkrótce zemścić na gospodarzach. W 23 min. ambitnie grający zgierzanie dopięli swego. Wróblewski faulował w polu karnym rywala i sędzia bez wahania przyznał rzut karny, przy którym Tyburski nie miał najmniejszych szans. Zjednoczeni po stracie gola nie rozpoczęli chóralnych ataków. Spotkanie dalej było dość wyrównane. W 31 min. przed dobrą okazją stanął Robert Król, ale jego mocny strzał po ziemi nieznacznie minął słupek bramki. Tuż przed przerwą goście mieli okazję do objęcia prowadzenia. Najpierw Lenart uderzył z rzutu wolnego w mur, po czym zgierzanie błyskawicznie rozpoczęli kontrę, w której znaleźli się w przewadze 4 na 1. Na szczęście jeden z zawodników Boruty źle przyjął podanie i Wróblewski zdołał wybić piłkę na aut.
Do przerwy Zjednoczeni niespodziewanie, ale trzeba przyznać zasłużenie remisowali z Borutą. Trener Szcześniak miał prawo być zdenerwowany na swoich piłkarzy, którzy zbyt łatwo dawali gościom przedostawać się pod własne pole karne. Potrzebne były zmiany i takie strykowianie przeprowadzili już w przerwie. W miejsce Króla pojawił się Sebastian Balcerek, a do defensywy przesunięty został Lenart. Trzeba powiedzieć, że druga połowa w wykonaniu gospodarzy wyglądała już lepiej pod względem gry obronnej. Nie mniej jednak strykowianom ciężko przychodziło tworzenie akcji podbramkowych. W 54 min. zgierzanie mieli nieco szczęścia, bo bramkarz gości czubkami palców zmienił nieznacznie tor lotu piłki po dośrodkowaniu i zarówno Patora jak i Balcerek o centrymetry minęli się z piłką, będąc kilka metrów przed bramką. Chwilę później Boruta musiał radzić sobie, grając w dziesiątkę, bo sędzia pokazał zasłużoną drugą żółtą kartkę obrońcy gości, po faulu na Patorze podczas wyprowadzania kontry. W 64 min. kibice zgromadzeni na stadionie im. Mirosława Koprowskiego przy ul. Brzezińskiej 24 w Strykowie tylko głośno westchnęli po tym jak Łukasz Nagański z 11 m trafił głową w słupek, a dobitka Wróblewskiego minęła bramkę gości. Minuty uciekały, a gospodarze grali coraz bardziej nerwowo. Nie pomógł wprowadzony w 71 min. trzeci napastnik Zjednoczonych Krystian Wielemborek. Do końca spotkania zgierzanie walczyli o utrzymanie wyniku i ten cel osiągnęli. Strykowianie natomiast niespodziewanie tracą punkty.
Remis z jedną ze słabszych drużyn w IV lidze nie jest z pewnością tym, czego oczekiwali nie tylko kibice w Strykowie, ale również piłkarze Zjednoczonych. Podopieczni trenera Tomasza Szcześniaka trzeba uczciwie przyznać rozczarowali swoją postawą i do końca sezonu grają już tylko o prestiż, bo awans jest już raczej niemożliwy. W następnej kolejce drużyny będą mierzyć siły 15 maja, ale bez udziału Zjednoczonych, którzy otrzymają walkowera za mecz z Sorento Zadębie Skierniewice. Kolejne spotkanie strykowianie rozegrają w sobotę, 18 maja o godz. 17:00. Ich przeciwnikiem będzie nie byle kto, bo sam lider KS Paradyż. W poprzednim pojedynku obu drużyn górą byli strykowianie, którzy wygrali u siebie 1:0 po bramce w ostatnich minutach meczu Bartosza Kluge. wp
Wyjściowa jedenastka w meczu z Borutą Zgierz: